Od pisania ostatniego posta upłynęło sporo czasu, ale zajęcia i inne rzeczy zaprzątnęły moją głowę i ręce.
Teraz pierwszy dzień Jarmarku Światecznego mam za sobą więc mogę opowiedzieć jak to było z niespodzianką ;)
Mój Rob powiedział, w sobotę o 7.00 wyjazd i wracamy w niedzielę. Pomyślałam sobie fajnie, że chce mnie gdzieś zabrać, ale cały weekend-tyle bym ufilcowała... Jedziemy, nadal nie wiem gdzie...pełno znaków zapytania, podchody z podpytywaniem nic nie dają. Tajemniczy uśmiech pod nosem gości przez cały czas. Kierunek Łódź... Cos przemyka przez głowę, ale nie to nie... Docieramy do Zgierza i mówię pomachamy Dianie... i tu patrzę, a Diana otwiera bramę i już wszystko staje sie jasne :)
W urodzinowym prezencie dostałam warsztaty u Diany. Kurcze jak ten Rob mnie zna!!! Najwspanialszy prezent pod słońcem.
Raz, że Diana to Dobra Filcowankowa Wróżka
i samo filcowanie to coś co mnie uszczęśliwia. Filcowanie nie było lekkie ;) pilnie słuchałam lekcji...
brałm pod uwagę wszystkie wytyczne ;)
Wieczorem przejazd tramwajem do Łodzi i kolacja w towarzystwie Diany i Jej męża Janusza, którą Rob pięknie zorganizował. Był tort i zdmuchiwanie świeczki;) Było cudnie!!!
A to efekty mojej pracy
Zdjęcie pamiątkowe z Panią Psor
I tak to właśnie było...
Pięknie WAM dziękuję !!!