Duuuży projekt, duuużo pracy, ale też duuużo radości z tworzenia.
Popatrzcie co i jak powstawało:
etap miziania
trzeba było wprowadzić troszkę dyscypliny ;)
oględziny
zadowolona (mam taką nadzieję) autorka sukienki, która zabrała swoją pracę jeszcze mokrą, do domu w ciemną noc i teraz czekam na fotki już w pełnej krasie.
Pięknie pozdrawiam Cię Grażynko i podziwiam za wytrwałość, bo 12 godzin przy stole to nie lada wyczyn!!!
Ale pracowite dziewczyny!!! Podziwiam!!! Sukienka jak marzenie!!!Serdecznie pozdrawiam Agnieszka
OdpowiedzUsuńSukienka wygląda cudnie!
OdpowiedzUsuńA ja i tak nie mogę się napatrzeć na wyposażenie Twojej pracowni!!!
Te ilości wełny zachęcają do tego, żeby zapomnieć o świętach i zająć się tylko filcowaniem:))
Pozdrawiam serdecznie:)
Ania-super-sukienka wygląda baaaardzofajnie-ciekawa jestem efektów już na sucho:)))
OdpowiedzUsuńNo i faktycznie 12 godzin to jest coś-wiem sama po sobie-wczoraj wróciłam z pracowni o 10 wieczorem:)
Buziaczki i pozdrowionka:)
Po tylu godzinach wysilku to sukienka MUSI byc bomba!!!
OdpowiedzUsuńJuż mi się ogromnie podoba efekt Waszej pracy! I ja mam ochotę spróbować swoich sił i wybrać się do Ciebie na kurs robienia tuniki:) Po ostatnim jestem już nieco zaprawiona;) Serdecznie Cię pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń